Dlaczego jestem bogata.

13:28 Kinga ⚬ Yummy Lifestyle 4 Comments


Ten dzień się zbliżał nieubłaganie i na samą myśl o nim dostawałam gęsiej skórki. Nie wiem czego konkretnie się po nim spodziewałam, ale na pewno niczego dobrego. Wyobrażałam sobie, że gdy tego ranka otworzę oczy nagle wszystko będzie inne, na czele ze mną. To miał być chyba jakiś przełom, ale było zupełnie inaczej niż myślałam, że będzie...

Urodziny mam, jak każdy (cóż za odkrycie!), co roku. Ale te miały być trochę inne. Trochę okrągłe, ale nie do końca. Trochę jak jubileusz, ale też nie tak bardzo. Dwadzieścia pięć. Tyle lat już przeżyłam. Ćwierć wieku przeleciało ot tak. Łapię się na tym, że rzeczy, które doskonale pamiętam i wydają się odległe w czasie o kilka lat, w rzeczywistości wydarzyły się niemalże dwadzieścia lat temu. Borze zielony, jak to brzmi! Dwadzieścia lat to tak strasznie dużo! 

Jeszcze kilka lat temu bałam się, że gdy w dwudzieste piąte urodziny po przebudzeniu popatrzę w lustro zobaczę pierwsze siwe włosy, pierwsze zmarszczki, będę się czuła inaczej. Jakież było moje zdziwienie (a tym bardziej przerażenie), gdy nie długo później dostrzegłam w mojej ciemnej czuprynie bezczelny srebrny włos, dyndający bezwstydnie przed moimi oczami. Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, kiedy zdałam sobie sprawę, że pierwsze zmarszczki to ja już dawno na swojej twarzy mam. I ten żal, że wszelkie czasowstrzymywacze to tylko wymysł koncernów filmowych i no cóż, spójrzmy prawdzie w oczy - starzeję się...

Dwadzieścia pięć to przecież tylko jeden rok więcej niż dwadzieścia cztery, a jednak, mimo wszystko, to ćwierćwiecze ma taki niepokojący wydźwięk. I zmusza do refleksji. No i co tu ukrywać, spodziewałam się dnia zadumy, przemyśleń zaglądania wgłąb siebie i innych głębokich rzeczy. A co się okazało....

Otworzyłam najpierw uszy, bo leżący przy poduszce telefon bezlitośnie brzęczał i wydawał co chwilę inne dźwięki. Messenger, SMS, mail, dźwięk połączenia, wibracje... Później otworzyłam oczy. Za oknem szaro. Witaj kolejny grudniowy dniu. Na koniec otworzyłam rolety w mózgu i uruchomiłam myślenie. CholeraJasnaToJużDziśCoMamRobićGdzieSięSchować?! Klepnęłam się metaforycznie w twarz, ustawiłam się do pionu i sięgnęłam po ten nieszczęsny telefon. Śniętym jeszcze wzrokiem starałam się ogarnąć co się dzieje na jego wyświetlaczu. A to, co się działo było imponujące. I tak było przez cały dzień. Zalała mnie lawina życzliwości, dobrych myśli, życzeń, telefonów, wiadomości z różnych krańców Polski i świata. Było wyśpiewane "sto lat" do słuchawki telefonu, były wspomnienia wydarzeń sprzed kilku lat, były filmy, snapy, herbata i niskobudżetowa kartka urodzinowa od mojej ekipy z pracy. I od pierwszej tego dnia wiadomości śpiewałam w swojej głowie z Freddiem Merkurym, że będę się świetnie bawić. Tańczyłam Macarenę sprzątając mieszkanie z przyjaciółką na imprezę urodzinową, z głośników płynęła muzyka rodem z lat 90. (MC Hammer, 4 Non Blondes, Ace of Base, 2 Unlimited i inni to chyba moi pierwsi muzyczni idole), wystroiłam się i nawet buty na obcasie założyłam bo chciałam dobrze wyglądać. Dla samej siebie, nie dla innych. 

I to był dzień, w którym poczułam jak bardzo jestem bogata. Nie o pieniądzach tu mowa i jeśli tytuł zaprowadził Cie tutaj po rady biznesowe to przepraszam. Jestem bogata, bo mam wokół siebie tylu dobrych ludzi; mam przyjaciół, na których mogę polegać; są nawet tacy, którzy mogą się nie odzywać całymi miesiącami i kiedy już myślę, że kompletnie o mnie zapomnieli nagle w urodziny skrobną ciepłe słowo; tacy, którzy swoim uśmiechem sprawiają, że sama nie jestem w stanie się nie śmiać. Jest mi dane spędzać czas z ludźmi, z którymi naprawdę nie chcę się rozstawać i kiedy muszę wracać do Krakowa po weekendzie w górach, wypełnionym śmiechem, serce pęka mi na kawałki. Otaczam się ludźmi, przed którymi nie muszę udawać kogoś kim nie jestem, tylko po to żeby mnie zaakceptowali. Mogę robić najgłupsze rzeczy, głosić dalekie od mądrych tezy, skakać jak małpa w zoo, wydawać z siebie dziwne dźwięki a oni i tak tu są. Przy mnie, dla mnie, tak po prostu. I wiecie... Dopóki ci  ludzie są przy mnie, dodadzą otuchy kiedy brak mi wiary w siebie, przyprawią mnie o uśmiech, zdzielą po głowie, gdy nie myślę racjonalnie i robią wszystkie głupie rzeczy ze mną to ja mogę się starzeć spokojnie. Lata mogą uciekać,  a ja wciąż będę szczęśliwa, jeśli oni będą przy mnie. 

Są też ludzie, których nie znam osobiście, a napędzają do działania. Dziwnym trafem dają o sobie znać zawsze wtedy, dopada mnie zwątpienie w sens prowadzenia dalej bloga. Bo statystki słabe, bo komentarzy mało, bo kto to ogląda. I nagle dostaję wiadomość - śledzę Twojego bloga od dawna, czekam na Twoją książkę, lubię tu zaglądać.  Wow! Mam stałych Czytelników. Czyli warto! Co tam numerki, do diabła ze statystykami! Choćby miał mi się ostać jeden jedyny Czytelnik, który wraca, który czeka na nowy post, kilka słów, to warto. Dla tego jednego wytrwałego właśnie. I to też część mojego bogactwa....

Ten post napisałam zaraz po swoich urodzinach, dwa tygodnie temu, ale wstrzymałam się na chwilę z jego publikacją. Dziś, w przedostatni dzień roku, kiedy myślę o tym jak te 364 dni minęły i ciężko mi uwierzyć, że tak wiele z tych dni mogę wspominać jakby były wczoraj, tak dobrze je pamiętam. 2015 rok nie owocował w spektakularne zmiany w moim życiorysie, był nawet mniej udany niż 2014, ale składał się z tak wielu małych dobrych rzeczy, że zaliczam go do tych najbardziej udanych. I z tego miejsca chcę posłać w najróżniejsze zakątki świata szczere dziękuję dla każdego, kto się do tego przyczynił, a Wam życzyć uśmiechu na co dzień, udanej pracy nad spełnianiem marzeń i szczerych przyjaciół.

4 komentarze :

  1. 25. kiedy to było.
    przede mną w 2016 zmiana prefiksu na 3.
    a przecież jeszcze niedawno było 18.

    wszystkiego dobrego w nowym roku! oby był lepszy niż ten, który dobiega końca! i cały czas trzymam kciuki za książkę :))

    Pozdrawiam ciepło w ten mroźny dzień,
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och ta książka, to moje powtarzalne marzenie noworoczne od kilku lat ;)

      Ja pozdrawiam również i wszystkiego co najlepsze życzę na Nowy Rok :)

      Usuń
  2. Kingo, jesteś wspaniala dziewczyna. Lubie zagladac do Twojego bloga, to tak jakbym wpadla do Twojej kuchni na szybka kawe :) Twoje wpisy sa takie swieze i pelne energii młodziutkiej kobiety :)
    Mimo ze nie gotuje pasjami, to jednak przy wolowinie po burgundzku zawsze wspieram się Twoimi wskazówkami a w swieta raczyłam się whiskhy z sokiem jabłkowym ala YL :D
    A jednak to nie warsztat kulinarny ale Twoja subtelna osobowość wpisala mnie do grona Twoich czytelnikow :)

    Zycze Ci wszystkiego co najlepsze z okazji zaprzeszłych urodzin :))Bierz z zycia garściami, bo wlasnie otwiera się przed Toba najlepszy czas w zyciu kobiety, wciąż jesteś bardzo młoda a już nie taka glupia ;)) Trzymam kciuki i sto lat - od podstarzałej koleżanki, która czuje się jakby była Twoja sasiadka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mamo, jakie piękne słowa! Szczerze się wzruszyłam, jest mi niezwykle miło i nie wiem co powiedzieć <3
      ogromnie dziękuję za taki komplement, bo to właśnie takie wiadomości motywują mnie do dalszego działania i zapraszam na wirtualną kawkę jak najczęściej!

      Wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok :) Uśmiechu i pogody ducha! :)
      Ślę uśmiechy!

      Usuń

Daj znać co myślisz!