Największa przygoda mojego życia...
...zaczęła się rok temu. No może kilka dni wcześniej, ale dokładnie rok temu, 23 czerwca 2014 roku rozpoczęłam pracę w ramach programu Work&Travel w Allentowan, PA. Siedząc w mocno klimatyzowanej sali (na zewnątrz było przynajmniej 35 stopni, w pokoju, którym mieliśmy szkolenie - max 19), szczękając zębami, przyglądałam się twarzom, które miałam widywać codziennie przez najbliższe 3 miesiące (twarze z niemalże wszystkich zakątków świata), próbowałam rozróżnić amerykańskie pieniądze (i nickels [5 centów] i dimes [10 centów] są srebrne, tylko nieco innej wielkości, dlatego ćwierćdolarówki i centówki były jakby poza konkurencją), oglądałam filmy instruktażowe, słuchałam z małym przerażeniem w oczach co zrobić, gdybym tak przypadkiem wpadła do ogromnej frytownicy, przerabiałam pod stołem nogami na samą myśl o bezpłatnych przejażdżkach stojącymi za ogrodzeniem dziesiątkami rollercoasterów, by 30 minut później zblednąć po usłyszeniu hasła "Jutro masz swoją pierwszą zmianę, przyjdź na 9 rano". Pamiętam, że tego samego dnia wieczorem miałam mały break down (szybko, za szybko jak na mnie). Zamknęłam się na klucz w pokoju i łkałam w poduszkę, stukając się jednoczenie w czoło i pytając samej siebie "Co ja tu robię?!". Nie wiem co mnie tak przestraszyło, ale chyba głównie fakt, że szkolenie nie wyglądało tak jak myślałam, że będzie wyglądać, nie miałam zielonego pojęcia jak wygląda moje miejsce pracy, w trakcie szkolenia otrzymałam tylko suche fakty i nic więcej. Bałam się, że od pierwszego dnia postawią mnie na kasie, będę musiała rozmawiać z wszystkimi tymi głodnymi (czy wręcz nienażartymi) Amerykanami, którzy połkną mnie żywcem jeśli nie dostaną na czas swoich frytek i smażonych kurczaków. I nie powiem, kilka pierwszych dni było ciężkich, ale później już poszło z górki. Poznałam całą masę przyjaznych ludzi z wielu krajów świata, wśród których były: Ekwador, Kolumbia, Dominikana, Jamajka, Hiszpania, Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Chiny, Tajwan, Malezja, Bangladesz, Indonezja, Bahrajn. Poznałam wielu Polaków, którzy stworzyli moją drugą polską rodzinę na wygnaniu i z którymi jestem w kontakcie do dziś. Przeżyłam magiczne chwile, spaliłam tysiące kalorii śmiejąc się do rozpuku z moimi nowymi znajomymi, pochłonęłam kilogramy Reese's, białej czekolady Hershey's (Cookies'n'creme omnomnom!) i lodów Ben&Jerry's, zobaczyłam kilka pięknych miejsc i ogólnie rzecz biorąc spędziłam tam wakacje swojego życia. Dziś podrzucam Wam do oglądnięcia kilka zdjęć "zza kulis", których do tej pory jeszcze na blogu nie było. Zdjęcia z iPada, telefonu, kalkulatora, ale takie są najlepsze, bo są spontaniczne i robione w najlepszych momentach :)A do zdjęć dorzucam gratis przepis na rozgrzewające danie - kurczak tikka masala idealnie sprawdzi się w taką pogodę, jaką chwilowo raczy nas czerwiec.
Air and Space Museum w Waszyngtonie to gratka nie tylko dla małych i dużych chłopców ;) |
Przedstawicielki Ekwadoru, Polski i Bułgarii na pikniku w parku :) |
Polskie Melo jest tylko jedno <3 Grupa Polaków w Allentown była pokaźna, więc oczywistą oczywistością były wspólne podróże - tutaj zdjęcie z drogi do Niagara Falls i Toronto. |
Tajwan, Bułgaria, Bangladesz, Polska - prawdziwa mieszanka kulturowa :) |
JFK Plaza i my |
Polskie Melo dotarło do Niagara Falls :) |
_________________________________________________________________
A teraz chodźcie jeść! :)
Składniki (na około 6 porcji):
- ok 0.5 kg piersi z kurczaka
- 2 cebule
- 1 papryczka chili
- kawałek świeżego imbiru (ok 2 cm)
- 1 puszka krojonych pomidorów bez skórki
- 1 puszka mleczka kokosowego
- 1 mały kubeczek jogurtu naturalnego
- pęczek kolendry
- olej i kawałek masła
- 2 ząbki czosnku
- kawałek imbiru (ok 3 cm)
- 1 łyżeczka pieprzu kajeńskiego
- 1 łyżeczka wędzonej papryki
- 2 łyżeczki przyprawy garam masala
- 1/2 łyżeczki soli
- 2 łyżki oleju (użyłam sezamowego)
- 2 łyżki przecieru pomidorowego
- 1 papryczka chili
- mały pęczek kolendry
- 1 łyżka wiórków kokosowych
- 2 łyżki mielonych migdałów
- 1 łyżeczka ziaren kolendry
Na początku przygotowujemy sos tikka masala: obieramy czosnek i imbir. Do blendera wrzucamy wszystkie sypkie przyprawy i miksujemy do otrzymania proszku, następnie dodajemy czosnek, imbir, kolendrę oraz przecier pomidorowy i miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji. Mięso opłukujemy pod bieżącą wodą, oczyszczamy z błon, kroimy w dużą kostkę. Cebulę obieramy, kroimy w cienkie plasterki, papryczkę chili drobno siekamy. W woku rozgrzewamy olej i kawałek masła, szklimy na nim cebulę i papryczkę, następnie dodajemy posiekany imbir, mięso i sos tikka masala. Całość dokładnie mieszamy, aby kurczak był dokładnie pokryty sosem. Gdy mięso się zetnie dodajemy pomidory i mleczko kokosowe, doprowadzamy do wrzenia a następnie zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem ok 20-25 minut. Na koniec doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Podajemy z ugotowanym na sypko ryżem lub chlebkiem pita, jogurtem, posiekaną kolendrą i cząstkami cytryny.
SMACZNEGO!
wyglądacie na naprawdę zgraną paczę :) aż Wam zazdroszczę trochę ;)
OdpowiedzUsuńAle ładnie wyszła fota, to dzięki słoiczkom!!
OdpowiedzUsuńŚwietne wakacje :)
OdpowiedzUsuńA jedzonko smakowite :)
mniam..rozpalasz zmysły tym przepisem :)
OdpowiedzUsuńna pewno pyszne , aż mam ochotę zrobić sama
OdpowiedzUsuńAż się robię głodny. ;)
OdpowiedzUsuń