Miłość od pierwszego spojrzenia. / Risotto dyniowe na nadchodzącą jesień.
Są rzeczy, które chcemy mieć, gdy tylko je zobaczymy. Są osoby, które od pierwszego spotkania robią na nas tak duże wrażenie, że chcemy przebywać w ich towarzystwie tak długo, jak tylko jest to możliwe i myślimy o nich dniami i nocami. Są książki, które przyprawiają o dreszcz emocji po samej lekturze opisu na tylnej okładce. Są dania, które od pierwszego kęsa czy nawet zapachu wprowadzają w błogi stan. Są też miasta, które od pierwszego spojrzenia powalają na kolana, oczarowują mieszanką kontrastowych miejsc, ludzie onieśmielają swoją różnorodną urodą a wszystko razem sprawia, że chciałbyś w tym mieście mieszkać...
Wiele lat myślałam, że takie wrażenie zrobi na mnie Nowy Jork. Widziane tyle razy na filmach, w serialach, opisane w niejednej książce, wydawało się miejscem dla mnie. Lubię duże miasta, bo dają mi większe poczucie anonimowości. Jednak po pierwszej wizycie w NYC nie było wielkiego wow. Owszem, zrobiło na mnie duże wrażenie, łezka zakręciła się w oku, ale chyba głównie przez to, że tak długo chciałam się tam znaleźć, że niedowierzanie wzięło górę nad rozsądkiem. I owszem, jest wiele pięknych miejsc w Wielkim Jabłku, jest całe mnóstwo kontrastowych ludzi, ale czegoś mi brakowało, aby pomyśleć: tak, to miejsce dla mnie.
Jednak będąc za Wielką Wodą odnalazłam miasto, w którym się zakochałam. Miasto, które na samą myśl o nim przyprawia o uśmiech. Miasto, które mimo tylko godzin spędzonych w nich, wydaje się idealne dla mnie. I o dziwo nie jest to miejsce na mapie Ameryki, które wydawało się do tej pory moim El Dorado, choć wcale nie od niej daleko.
Od pierwszego spojrzenia zakochałam się w Toronto. Wybraliśmy się do niego prosto z Niagara Falls. Ze względu na to, że lekko nam się posnęło a nasz kierowca obudził nas gdy byliśmy już w mieście, nie widziałam panoramy Toronto nocą, ale zgaduję, że musiała być piękna. Pierwsze co zobaczyłam po przebudzeniu to centrum biznesowe. Było jakby martwe, bo na ulicy nie było żywej duszy, ale tysiące świateł w oknach wieżowców czarowały jak nic innego. Zaraz potem zobaczyliśmy CNTower, a później były już dziesiątki pięknych kamieniczek, klimatycznych knajpek i barów. Przeżyliśmy spotkanie z szopem, spanie w samochodzie i wiele innych śmiesznych przygód. Oglądaliśmy panoramę miasta w CNTower i poszczególne uliczki przez okna samochodu. Nie spędziłam w Toronto zbyt dużo czasu, bo zaledwie kilka godzin, ale miasto zrobiło na mnie takie wrażenie, że od pierwszej minuty mówiłam, że chcę tam mieszkać. Piękni ludzie, mnóstwo rowerów, czystość, spokój w wielkim mieście (jak to możliwe?!), tramwaje!! i widoki na jezioro. To wszystko sprawiło, że Toronto jest dla mnie numerem jeden!
§-§-§
Poza zakochiwaniem się w miejscach, zakochuję się także w niektórych cenach produktów dostępnych w Ameryce. Pomijając ubrania, które są śmiesznie tanie, ceny niektórych produktów spożywczych są tak niskie, że aż szkoda ich nie kupić. Do najtańszych na pewno nie należą zioła i jabłka (cena za 1 funt to ok. $1.5-2.00), nie skusiłam się też na łososia (za 150 g wędzonej ryby trzeba zapłacić ok $6). Natomiast w powalającej cenie są banany ($.49 za funt), kilogram cukru trzcinowego można dostać za ok $2. Tania była także dynia, którą wykorzystałam do risotto dyniowego na jesienne dni. Przepis wykorzystam w Polsce nie raz, bo risotto wyszło obłędne :)
Risotto dyniowe z boczkiem i szałwią
Składniki:
- 1 duża szklanka ryżu Arborio
- 1/2 dyni piżmowej
- 1 szklanka puree z dyni
- 1 i 1/2 szklanki bulionu warzywnego/drobiowego
- 200 g boczku
- 1 cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- 1/2 szklanki świeżo startego parmezanu
- 1-2 łyżki oleju rzepakowego
- 1-2 gałązki szałwii
- sól, pieprz, oregano, ostra papryka
Sposób przygotowania:
Dynię obieramy, kroimy w niedużą kostkę. Czosnek i cebulę obieramy, szklimy na rozgrzanym oleju, po chwili dodajemy pokrojony w drobną kostkę boczek, podsmażamy. Dodajemy ryż, podsmażamy przez kilka minut, aby stał się szklisty i lekko przezroczysty. Dodajemy dynię, podsmażamy przez chwilę. Puree z dyni z mieszamy z bulionem, dodajemy stopniowo do ryżu. Gotujemy na niewielkim ogniu, co jakiś czas mieszając i pilnując, aby ryż się nie przypalił. Przed dodaniem ostatniej porcji dyniowej mikstury całość doprawiamy solą i pieprzem do smaku, dodajemy ostrą paprykę, oregano i posiekaną szałwię. Dodajemy starty parmezan i odstawiamy na kilka minut. Przed podaniem oprószamy ostrą papryką, posypujemy odrobiną sera i dekorujemy listkami szałwii.
SMACZNEGO!
Ja muszę przyznać, że też uwielbiam duże miasta. Dlatego uwielbiam też oglądać filmy, których akcja w takich miejscach się rozgrywa i uwielbiam chodzić ulicami, które są zapełnione wysokimi budynkami. Z jednej strony sprawia to, że czuję się nieco przytłoczona i zagubiona, a z drugiej - niesamowicie zauroczona. I to uczucie przewyższa wszystkie inne.
OdpowiedzUsuńPS. Zdjęcia są przecudne, aż chce się oglądać wielokrotnie.
Mniam! 5 minut temu skończyłam obiad a znowu zrobiłam się głodna...
OdpowiedzUsuń