Festiwal Pizzy.
Po dzisiejszym dniu będę się smażyć w piekle. Za nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Za ilość zjedzonej pizzy. Za czerpanie z tego przyjemności. I ogólnie za to, że objadłam się jak dziki bąk....
Ale od początku... Plan na dziś był inny. Miałam jechać do jednej z krakowskich restauracji i napisać o niej recenzję. Namówiłam Pana Be. by wybrał się ze mną na obiad. Wcześniej mieliśmy podjechać do pobliskiego centrum handlowego. Tak to jest jak się za szybko wydaje pieniądze i kupuje za ciasne buty - trzeba je później zwracać ;) I powiem szczerze, że ta wycieczka nie mogła się dobrze skończyć... Przypomnieliśmy sobie na miejscu, że przecież mamy tu PizzaHut, gdzie odbywa się obecnie Festiwal Pizzy. Za 24 zł (lub 29 zł w wersji z wielką dolewką) można jeść do woli. Pani kelnerka roznosi świeżo upieczoną pizzę i proponuje wszelakie smaki. Takim sposobem zamiast zjadać jeden rodzaj pizzy, można spróbować chyba każdej, jaka jest w karcie. Zdecydowaliśmy, że restauracja na Kazimierzu nam nie ucieknie i zostaniemy tutaj, bo bliżej później do domu... I przepadliśmy ;) Moje racjonalne odżywianie poszło na spacer, nie wspominając o wielkości porcji. Zgłosiliśmy chęć wzięcia udziału w Festiwalu, zamówiliśmy lemoniadę do picia (swoją drogą całkiem smaczną ;) ) i 3 minuty później na naszych talerzach wylądowały pierwsze kawałki pizzy. Muszę przyznać, że lubię ich ciasto, zarówno cienkie jak i to puszyste. Poza tym z uśmiechem na twarzy wspominam lata, można powiedzieć, dziecięce, gdy będąc kiedyś w Warszawie uczestniczyłam z bliską rodziną w "Akcji Celebracji" właśnie w PizzaHut. Wystarczyła najmniejsza okazja do tego by całą grupą krzyknąć "Akcja Celebracja" co skutkowało fajną promocją i bonusami wszelakimi ;)
Dziś korzystając z festiwalu spróbowałam 10 rodzajów (!!!!) pizz, wypiłam niezliczoną ilość lemoniady, a na koniec doprawiłam się mini deserami (jeden dostałam gratis za niepełny rozmiar drugiego ;) ). Po wyjściu czułam się jak niedźwiedź polarny, do domu wracaliśmy pieszo, w żółwim tempie, bo szybciej nie byliśmy w stanie ;) A teraz wynagrodzę mojemu organizmowi niezdrowe obżarstwo i będę ćwiczyć do upadłego, żeby spalić masakryczną liczbę kalorii ;) Nie linczujcie mnie, proszę, za jedzenie kupnej pizzy ;) Każdy czasem potrzebuje takiego odstępstwa ;)
A swoją drogą, jakie są Wasze ulubione pizze? :)
Dziś korzystając z festiwalu spróbowałam 10 rodzajów (!!!!) pizz, wypiłam niezliczoną ilość lemoniady, a na koniec doprawiłam się mini deserami (jeden dostałam gratis za niepełny rozmiar drugiego ;) ). Po wyjściu czułam się jak niedźwiedź polarny, do domu wracaliśmy pieszo, w żółwim tempie, bo szybciej nie byliśmy w stanie ;) A teraz wynagrodzę mojemu organizmowi niezdrowe obżarstwo i będę ćwiczyć do upadłego, żeby spalić masakryczną liczbę kalorii ;) Nie linczujcie mnie, proszę, za jedzenie kupnej pizzy ;) Każdy czasem potrzebuje takiego odstępstwa ;)
A swoją drogą, jakie są Wasze ulubione pizze? :)
w zeszłym roku byłam na tym festiwalu, trwał chyba 1 weekend i były ogromne tłumy ale co spróbowałam to moje:)
OdpowiedzUsuńojjj tez bym chciala na taki festiwal kiedys sie wybrac:)))
OdpowiedzUsuńkocham pizze:))) moja ulubiona to z swiezym bialym serem,czosnkiem ,wedlinka i szpinakiem:))))
Byłam raz na festiwalu pizzy i czułam się dokładnie tak jak Ty - ociężała, ale szczęśliwa. Raz na rok można zaszaleć;) Moja ulubiona - marrakesz :) A lemoniada faktycznie jest bardzo dobra, to mój ulubiony napój tam.
OdpowiedzUsuńKocham pizzę i staram się nie szaleć. Do czasu aż zaszaleję. Kiedyś odkryłam niestety al tonno z tuńczykiem, cebulą i MAJONEZEM. Jesssssu... Boli mnie jak czytam. No i co. No i nic! Dodaję do ulubionych i zapraszam do siebie:)
OdpowiedzUsuńByłem ale pizza tam się zepsuła składniki mięsne poniżej krytyki warzywne jeszcze ok sery też ujdą ale mięsa to istna maskara.
OdpowiedzUsuńhaha, czasem można sobie pozwolić na takie obżarstwo :D chciałam ostatnio skorzystać z festiwalu pizzy, ale stwierdziłam, że nie jedząc mięsa to trochę bez sensu, bo praktycznie żadnej pizzy nie spróbuję :D
OdpowiedzUsuń