Ciasteczka Cranberry Noel
Witajcie Kochani w nowym roku :) Mam nadzieję, że po sylwestrowych szaleństwach zregenerowaliście już siły i jesteście gotowi na nowe przepisy i kolejne eksperymenty w kuchni. Tak jak obiecałam w ostatni dzień 2012 roku, pierwszy wpis będzie dotyczył ciasteczek. Na przepis na te maślane cudeńka trafiłam w 2008 roku na forum kulinarnym CinCin. Były tam wychwalane pod niebiosa, ale nawet gdyby nikt ich nie pochwalił, to po oglądnięciu zdjęć wszelakich byłam przekonana, że nadejdzie w końcu ten moment, kiedy i ja je przygotuję. Przepis odczekał swoje, ale doczekał się w końcu wypróbowania. Postanowiłam je bowiem przygotować na Boże Narodzenie, a po ich spróbowaniu pojechały z nami także na imprezę sylwestrową. Nad ich cudownością naprawdę można się rozpisywać w nieskończoność, ale lepiej opisać je w krótkim zdaniu: niebiańsko maślane, idealnie kruche, pełne kuszących dodatków. Myślę, że więcej nie potrzeba, aby skłonić Was do ich zrobienia. :)
Ciasteczka Cranberry Noel
(przepis pochodzi z programu Marthy Stewart, z moimi małymi poprawkami)
Składniki (na kilkadziesiąt ciasteczek):
- 200 g masła
- 3/4 szklanki cukru waniliowego
- 2 szklanki mąki
- 2-3 łyżki mleka
- 1 łyżka esencji waniliowej
- 2 garści suszonej żurawiny
- ok 50 g posiekanych orzechów laskowych
- 100 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
- wiórki kokosowe
- odrobina mleka do posmarowania ciasta
Sposób przygotowania:
Masło utrzeć z cukrem do całkowitego połączenia, następnie dodać mleko i esencję waniliową i dobrze zmiksować. Stopniowo wsypywać mąkę, ciągle miksując. Ciasto wyłożyć na czysty blat oprószony mąką i zagnieść z żurawiną, orzechami i skórką. Z ciasta uformować wałki, posmarować mlekiem i obtoczyć w wiórkach kokosowych. Zawinąć je w folię spożywczą i umieścić w zamrażarce na 1/2 - 1 godziny. Piekarnik nagrzać do 180 stopni, blachy z piekarnika (u mnie 2 sztuki) wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto kroić w talarki grubości ok 0,5 mm i układać w niewielkich odstępach na blachach. Piec ok. 10 minut lub do czasu, aż boki zaczną się lekko rumienić.
Ciasteczka robiłam 2 razy. Za pierwszym z połowy porcji - wyszło ich wtedy 54 sztuki, wielkości na 2 kęsy. Za drugim razem zrobiłam je z całej porcji i wyszły mi dwie pełne blachy piekarnikowe ciasteczek (myślę, że koło 100 sztuk). Moje ciasteczka miały ok. 3-4 cm średnicy, ale można je oczywiście zrobić większe, wtedy wyjdzie mniej sztuk :)
SMACZNEGO!
A! I jeszcze ogłoszenie parafialne, które, mam nadzieję, sprawi, że czyjś początek roku będzie lepszy! :) Ponieważ do tej pory nie zgłosiła się do mnie osoba wytypowana na zwycięzcę konkursu Sony, zostałam przez sytuację zmuszona do wyboru nowego Laureata! I tak oto w związku z tym wzywam do tablicy Madeinpoland z jej historią o rybich zaręczynach :) Może następny taki wypad na ryby uda się uwiecznić nowym aparatem? :)
Przepis, prosty dosyć, ciekawy i mega smacznie wyglądają te ciastka:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te ciastka!
OdpowiedzUsuńjakie ładne! podkradnę CI jedno :]
OdpowiedzUsuńpodkradnij nawet i całą garść, Karmelitko! :)
UsuńMniam , wyglądają bardzo apetycznie...
OdpowiedzUsuńBardzo dobry przepis. Uwielbiam takie filigranowe łakocie.
OdpowiedzUsuńLubię takie podzielne jednokęsowce. ;) I sprezentować jest je łatwo. Kuszą. Żurawinę , różnej maści orzechy mam u siebie zawsze. Zatem to czas, aby i Cranberry Noel zagościło do wieczornej herbaty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ania
a ja dziękuję! :) a czy do aparatu można poprosić jeszcze jedno, małe... maleńkie ciasteczko? i nie, nie żebym była zachłanna ;)
OdpowiedzUsuń2-3 szklanki mleka to miały być chyba łyżki mleka...jedną porcja ciasta w koszu.
OdpowiedzUsuńbardzo przepraszam za pomyłkę, błąd już poprawiony...
Usuń