Każdy w swoim życiu ma dni szczególnie ważne, zaznaczone w kalendarzu czerwonym kółkiem czy krzyżykiem. Mogą to być urodziny (nasze czy bliskich) lub dzień wyjazdu na wyczekane wakacje. Może to być także np. rocznica. W sobotę, 2 czerwca, ja i Pan Be. obchodziliśmy swoją pierwszą. Wyczekana, zaplanowana, pełna wzajemnych niespodzianek, cudna. Wyobraźcie sobie bowiem mojego faceta stojącego w drzwiach, na co dzień ubierającego się w luźne T-shirty i spodnie ledwie trzymające się szlachetnej części ciała ;) (taka natura skateboardzisty i snowboardzisty ;) ) ubranego w dość elegancką wersję jeansów, koszulę, krawat i czarny dopasowany płaszcz, trzymającego różowego gerbera (On doskonale wie, że nie lubię róż) i kartkę z bardzo szczerymi słowami. W życiu nie spodziewałabym się, że kilka ciepłych wyznań i mężczyzna z kwiatkiem w dłoni doprowadzą mnie do łez wzruszenia ;)
Ale to nie była jedyna niespodzianka tego dnia. Teraz mój ruch. Nad tortem z okazji mijającego nam pierwszego wspólnego roku rozmyślałam już w marcu. I powiem Wam, że wybór był dla mnie dość oczywisty i jasny od samego początku. Ulubionym kolorem mojego Be. jest czerwony. Do tego najbardziej lubi koszulki w kolorze białym. Co ma jedno do drugiego? Co najmniej tyle, że wiedziałam, że ciasto musi być czerwono-białe. Dlatego już w marcu postanowiłam upiec na Nasz Dzień Red Velvet Cake. Dla obojga z nas była to premiera tego ciasta i oboje byliśmy zadowoleni z jego wyglądu i smaku (choć ja troszkę mniej, bo torcik złożyłam krzywo i wyglądał jak Krzywa Wieża w Pizie ;) ) Może i Wam przypadnie do gustu i zrobicie go na jakąś specjalną okazję? :)
Red Velvet Cake
Składniki:
ciasto
- 2,5 szklanki mąki
- 1 szklanka cukru [1]
- 1 łyżka gorzkiego kakao
- 2 jajka
- 1 szklanka maślanki
- 1 i 1/2 szklanki oleju rzepakowego
- 1 łyżka esencji waniliowej
- spora szczypta soli
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżka octu
- czerwony barwnik spożywczy (sztuczny, nie naturalny) [2]
- kilka łyżek czerwonego dżemu (wiśniowego, truskawkowego)
do przełożenia i dekoracji:
- 500 ml śmietanki 30%
- 1 opakowanie serka mascarpone
- 2 opakowania śmietan-fixów
- kilka łyżek cukru waniliowego (w zależności od tego jak słodkie ciasta lubicie :) )
- 1 łyżka esencji waniliowej
- kilkanaście ładnych, dość dużych truskawek (tych krajowych rzecz jasna ;) )
Sposób przygotowania:
Piekarnik nagrzać do 180 stopni. W misce wymieszać przesianą mąkę, cukier, kakao i sól. W innym naczyniu dokładnie zmiksować jajka, maślankę, olej i esencję waniliową tak, aby tworzyły jednolitą masę. Płynne składniki dodać do suchych, zmiksować. Następnie dodać niewielką ilość barwnika, najlepiej za pomocą wykałaczki [2], wymieszać. Ocet wlać do małego naczynia, dodać proszek do pieczenia, powstałą w wyniku ich połączenia pianę dodać do ciasta i szybko wymieszać. Masę przelać do tortownicy wysmarowanej masłem i oprószonej mąką [3]. Piec ok. 30 minut (po tym czasie najlepiej przeprowadzić próbę patyczka, jeśli po wyciągnięciu wciąż będzie oblepiony mokrym ciastem, piec jeszcze kilka minut). Po upieczeniu studzić przez 10 minut przy uchylonych drzwiczkach piekarnika, a następnie ciasto wyjąć na kratkę i całkowicie ostudzić. Serek mascarpone utrzeć na jednolitą masę z esencją i cukrem waniliowym. Śmietankę ubić na sztywno, pod koniec dodając fixy do śmietany. Następnie ubitą śmietanę dodawać do serka, ciągle miksując mikserem. Ciasto przeciąć na pół posmarować oba blaty od wewnętrznej strony dżemem. Wyłożyć część masy śmietanowej na jeden blat, rozsmarować i przyłożyć drugim. Wierzch i boki posmarować pozostałą masą, boki przyozdobić plastrami truskawek. Najlepiej smakuje schłodzony przez kilka godzin w lodówce.
SMACZNEGO!
Uwagi!
[1] W większości przepisów, z którymi się spotkałam w internecie uwzględnione są dwie szklanki. Szczerze powiedziawszy bałam się, że ciasto wyjdzie zbyt słodkie i wolałam blaty upiec mniej słodkie i ewentualnie nadrobić słodkość masą śmietanową.
[2] Użyłam barwnika w proszku. Jest bardzo intensywny dlatego nie potrzeba go wiele. Ogólnie dodałam do ciasta mniej niż pół łyżeczki kolorowego proszku. Dodałam go końcówką patyczka do szaszłyka, nabierałam lekką 'kopkę' proszku na patyczek. Takich miarek dałam 3 lub 4.
[3] Swoje ciasto piekłam w tortownicy o średni 26 cm, ale myślę, że w mniejszej byłoby fajniejsze, bo blaty wyszłyby wyższe. W większości przepisów jednakże blaty piecze się osobno. Nie posiadam jednak dwóch tortownic tej samej średnicy, dlatego postanowiłam upiec jedno ciasto i po ostudzeniu przekroić je na pół. Nie wydaje mi się, żeby tort stracił przez to na smaku ;)
16 komentarze :
Daj znać co myślisz!